Wyjeżdżając do Birmy nie planowaliśmy rezerwować żadnych noclegów z wyprzedeniem. Wyjątkiem była pierwsza noc – potrzebowaliśmy adresu do wizy więc zdecydowaliśmy się zarezerwować jakieś sympatyczne miejsce, w którym będziemy mogli odpocząć po ponad 22 godzinnej podróży (Dublin-Amsterdam-Kuala Lumpur-Yangon).
Przeszperałam Agody, Tripadvisory i co tam jeszcze znalazłam. Szukałam czegoś dla 3 osób – double room dla nas plus 1 dorm albo single dla Darusia. No i low budget czyli mayksmalnie $25-$30 na osobę. Zdecydowałam zarezerwować pokoj w Wai Wai’s place. Znalazłam ich stronę i napisałam maila (zawsze staram się kontaktować bezpośrednio z hotelem, jeżeli to możliwe. Wtedy cała kwota trafia bezpośrednio do hotelu). Wai Wai zaoferowała nam też odbiór z lotniska za $7, z czego skorzystaliśmy (jakby się ktoś zastanawiał, to bardzo uczciwa cena).

Był to strzał w dziesiątkę. Najprzyjemniejszy początek naszej podróży po Birmie jaki mogliśmy sobie wyobrazić. (i równie przyjemny koniec, bo na ostatnią noc tez wróciliśmy do Wai Wai. Wai Wai jest przemiłą, ciepłą dziewczyną o wielkim sercu. Pochodzi ona z małej wioski na północy Birmy, w prowincji Shan. Po wielu różnych perypetiach i przejsciach, o których z niesamowitą szczerością nam opowiedziała, WaiWai otworzyła małe B&B. Wszystko szło dobrze, i po jakims czasie, trzeba było przenieść się do większego budynku. Teraz Wai Wai’s place mieści się w przepieknym przestronnym budynku, w ktorym jest 11 pokoi do wynajęcia (Dorm, Double i Family Rooms).



Wszyscy pracownicy są przemili i bardzo pomocni. Z Wai Wai mieszkają też jej kuzyni. Zabrała ich z pólnocy Birmy i dba o nich teraz jak ich mama – dba o ich życie i ich edukację. Wielkie serce ma Wai Wai.

O – zapomniałabym o śniadaniach – są przepyszne – owoce, tosty z chleba który nie jest słodki (jedyny hotel w którym zostawaliśmy a chleb nie był slodki) i przepyszny makaron – mniaaamm!


I taras ,gdzie można posiedzieć w upalne noce lub znaleźć cien w upalne popołudnia.
Wai Wai była tak miła, ze zorganizowała małe party – niestety nie było tańców (czym rozczarowana była jej mała kuzynka) ale i tak świetnie się bawiliśmy.





Wai Wai – thank you for your hospitality!